niedziela, 18 lipca 2010

17.07

Nad ranem obudzil nas deszcz. Pod prysznic udalo sie przemknac sucha noga i suchym japonkiem, ale z powrotem bylo gorzej. nigdy nie myslalam ze mozna tak szybko i zgodnie zlozyc namiot i pierdyknac go ociekajacego woda do bagaznika. facet stojacy obok nie zdazyl nawet spalic papierosa.

po wyjezdzie na odleglosc 500m od noclegowni przestalo padac.

w oslo chmury troche sie przewialy. po drodze w moss spotkalysmy sie z Tata Gosi. Samo Oslo jest dramatycznie oznakowane, nawet jedyny mezczyzna w naszym gronie czyli pan z nawigacji nie ogarnial. Ja- Edyta, nawet raz przypadkowo zamiast droga pojechalam torami tramwajowymi, uciekajac chwile pozniej od zderzenia z nadjezdzajacym tramwajem dokonujac crossu przez chodnik. Jedyne co uratowalo Oslo i nadalo sensu tej wizycie byl park Vigelanda. Boskie rzezby, pelne emocji i ruchu, a to w sumie tylko przerobiony kamien.

wieczorem mialysmy male problemy ze znalezieniem noclegu, ale w koncu udalo nam sie o 22giej znalezc camping nad jeziorem i z boskim widokiem.


dzis jest 18.07 i mamy dzien na luzie, jedziemy powoli w kierunkju trondheim i mamy czas zeby zjechac z drogi. nawet zjadlysmy truskawki kupione od polki na przydroznym parkingu.

jestesmy w Hamar przy stadionie olimpijskim, musimy konczyc bo zaraz nas wywala od tego komputera.



BUZIAKI!!!!!!!!!

1 komentarz:

  1. A fotki z podróży jakieś bedą?
    Szerokiej drogi laseczki:*
    Łysa

    OdpowiedzUsuń