niedziela, 18 kwietnia 2010

łikęd

Najdroższe moje!
Uprzejmie donoszę że przeczytałam, i zaczynam rozmyślać. Jako że sobotę spędziłam w pracy, dziś już nie mogłam wysiedzieć nad nauką lub czymkolwiek do czytania, i przyznaję się bez bicia że porzuciłam wszystko, zawdziałam skóry i pomknęłam do Międzyzdroji (Międzyzdrojów??..), aby dalej kontynuować wycieczkę jadąc do Trzęsacza i z powrotem do domu. 260km cyknęło na liczniku, przetrzebiłam znacząco populację owadów w zachodniopomorskiem, boli mnie dupa i ramiona, ale jestem wreszcie psychicznie zrelaksowana i wypoczęta.
Obiecuję tym samym że wreszcie przysiąde i zacznę czytać, proponuję utrzymać przyjętą już nieformalnie strategię opracowywania trasy odcinkami, ewentualnie, jako że jak widać czas ograniczony, możemy zrobić tak że każda z nas zajmie się innym odcinkiem, przedstawi opcje, i wtedy zdecydujemy wspólnie. Co Wy na to?
Idę się doszorować po tym muszym mordzie na trasie, i obiecuję solennie wreszcie zabrać się za planowanie.
:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz